co kiedyś fundamentem chrzczone.
I cóż powiedzieć,
wyjdź przed próg i walcz?
Miał być pokój, gołąbki
równo i sprawiedliwie,
miłość bliźniego, piękna
aż do bólu.
Przysypane popiołem ze
spalonych nadziei.
Przykrótkie, jak przerośnięta
sukienka z motylkami.
To co, znowu w kuty
się odziać i łazić
piechotą, udawać
że jest jeszcze czas.
Tak mało godzin na wolność,
a coraz więcej rozstań i rozstajów.
A może to tylko naturalne
opadanie na grunt.