wzdłuż granicy o świcie wędruję
bosą stopą wchodzę w morskie fale
tą obutą robię ślady w piachu
czasem mylę się ot tak dla obciachu
wiatr włosy rozpuszcza morze myśli
słońce leniwe na obiad szykuje
zatykam uszy i słyszę jak w ciszy
mąkę z jajkiem rytmicznie przeplata
z lekkim szumem gdy doda ziemniaka
jaka zupa? - gdy pytam ono milczy
no jaka?! - głośno w twarz mu krzyczę
uspokajam się, aby po chwili
zupa jaka... - zapytać retorycznie.