po strunach skrzypi wiatr w starych drzwiach
wyciągam cię z kwadratu na świat
pooddychać poczuć mizerotę
życie to cienka sieć ale jak chwyci
nie ma wyproś i tak stajemy się kokonami
w pajęczych sieciach jak pożywka
jak pasożyty w symbiozie sporofity
nie leję wody po prostu pada dziś
załóż apaszkę pod szyję zimno
przenika przestrzeń neutrina zagubiona
w kosmosie tylko nas nie ma
pająki owady zacięte spory
w samotni kroczą od narodzin
pochylam głowę nie dając jej spaść
zaciągam zasłony ciężkie od dnia
przytul sen i pokochaj mnie