przybyli na świat w identyczny sposób
na porodówce wśród innych dzieci
zakołysani w czerwone czasy w takiej samej kołysce
na uśmiech matki pryskał strach z bólem
zapach mleka z brunatnych sutków
piersi ogromne domem pokarmem
tulili się okrutnie przed całym światem
matka zawsze była nie inaczej
ojciec w pracy albo Bóg wie gdzie
zimny wieczór grudniowy
przyodziali tatę w mundur i pałkę
czarną lufę nabili pestkami
on wetkną w pistolety róże
płacz lament słowa matki rozczarowanie
tęsknota słów pacierze
oni tacy mali