upadł nie podniósł się pomiędzy mędrcami
w dole tym po brzegi łez słony płacz
dolina ciemna nie boję się Bóg mój prowadzi mnie
czuwam z rozsądkiem do końca dnia
nie cofam czasu nie zatrzymam cię
każdy ciemny dzień rozjaśniasz go
słowem krusz zło co tkwi cierniem na skroniach
mocno wbity krzyż ciężko nam tu na padole
lecz trwam nie narzekam nie płaczę
już tu jest siewca łez
rozwija się anioł co upadł pyszny i pewny