jak magnes
sumiennie wypełnia
lej bomby zastygłej w wybuchu
na styku bezczasu z istnieniem
jest przeciek
ulatnia się czerwień
w cząsteczki strumieni
podpływa
zamglona czerń świerku
nabiera drobinki eksplozji
nieśmiało rozpływa się dymem
w oparach dryfuje
we wszystkich kierunkach
bezwiednie
przez korę wyczuwa aldehyd dramatu
igłami się wkłuwa w polimer adhezji
choć nigdy nie znała
poznaje
smak chleba