odmierzam czas na rozstajach dróg
czekam z cierpliwością wiecznego snu
biegnę polem skoszoną łąką
Bóg pociesza
gdy śpiewasz psalm Dawidowy
który skrył się w pamięci do polowy
wypatrujesz w okno
i nie widzisz nic
prócz pustki w sercu
i mokrej koszuli od łez
herbata ostygła nie chcę jej
pragnieniem tulić do piersi
jak własne dziecię
to ja łza na twojej dłoni
płacze i zapomnieć nie umiem
nazywam samotnością rozstanie
w eterze dźwiękiem co płynie i nie ustaje