piach skrzypiał
i patrzał
jadłem jabłko
nic więcej nie pamiętam
pusty plecak bronił mnie przed słońcem
twoja dłoń śliski jedwab
a pierś szorstki cukier
wnętrze
aksamit uroczych zakamarków
pełne dobrych uczynków
wydma ciągnęła się w nieskończoność
na której końcu leżał zeschły ogryzek