lecz wyczuwam zawahanie
ludzie zmienni nie lubię
nie patrzą prosto w oczy
brakuje szczerości i tej iskry w oku
szyderczy śmiech na każdym kroku przekręt
rozmowa przenosi się w liczny krąg
wszystko pragnieniem wiedzy o człowieku
niewiele potrzeba człowiekowi
wystarczy jakiś wstrząs załamanie
brakuje trosk za mało miłości za mało człowieka w człowieku podziały kasty transzeje
daje w kość ucisk rozpasane serca
twarde kamienne skały skruszony ja mały mój świat zapłoną i nie zgaśnie płonie ogień
nikt nie widzi za dużo pracy za mało nas
ucieka między palcami piasek i
czas nie cofa się
zamknięci w domach
w ogrodzonych betonowych bunkrach
zamknięci pod kluczem toczą skrawek życia
nadchodzi noc pogromca słabych
rano budzik nie da pospać
człowiek stres ciągnący bieg
nie masz szans na zastanowienie się po co
gdzie kończy się lemingów trucht
boli mnie brzuch gdy nikt nie ma chwili
na szczerą rozmowę pod dachem nieba
tylko po to by naładować baterię
poczuć że ktoś
wierzy w ciebie
ty w niego też