nie odnajdziesz ciszy spokoju
zburzy piękne chwile ktoś
bądź choroba na złość
szukając szczęścia
zamiast niego
otwierasz puszkę Pandory
w duszy gra cicho nadzieja
wystukuje śpiewa bo
jest wyjście lecz nie teraz
choćbyś biegł dzień i noc
po szczytach nad urwiskami
spadniesz i tak na piach
obsypany w nienawiść i w przezwiska
pędzi czas mało go na świecie
zapominasz że życie omija mnie i ciebie
nie zauważasz ludzi w biedzie
praca popłaca poranne wstawanie
lecz czy sens zapracować się mimo wszystko
nad drugim brzegu czeka wiernie
wiem że to piękne lecz złudne nieprawdziwe
nie wierzę w miłość zawsze bywa pokuszenie
trzecia osoba pcha nosa wtedy pakuję się i znikam
nie łatwo zapomnieć lecz zapominam