A wieczory są najgorsze.
Wtedy jakby pragnienia krzyczą najgłośniej.
Bo samotność ściska najmocniej.
To już inne myśli są , inne są emocje.
Licznik bije nieustannie.
Uciekają kolejne dni , mijają noce.
Przecież nie jestem już chłopcem.
A mimo to , ciepło kobiecego ciała mi obce.
Wręcz bywa tylko sporadycznym gościem.
Kiedyś wszystko było prostsze.
Dziś najdroższe to czego nie ma.
I nie chodzi tylko o cielesne doznania.
Ciągle wraca do mnie czarna, smutna dama, samotnością zwana.
Muszę z nią walczyć.
Już prawie mnie pokonała.
I tak sobie gdybam...
Gdyby mnie jakaś księżniczka kochała.
Kochałbym się z nią namiętnie.
Z miłości.
Kochałbym ją.
Zbudowałbym nasz dom.
Napisałbym nowy tom wierszy i piosenek.
To jest jak podarunek.
Jak los w loterii.
A ja w życiu niczego nie wygrałem.
Szukałem jej, zmieniłem się.
I zmieniam wciąż.
Lecz miłość nie leży na chodniku.
W dodatku chyba mnie omija.
Woli być niczyja niż być moją.
Może czeka by zaskoczyć
Kiedyś z uśmiechem spojrzę jej w oczy...