ustami wypalone wilgotno - głodnymi,<br />
dziś wolniej uderzają krwinki o tętnice<br />
gdy twoje pełne wargi nie na mojej szyi&#8230;<br />
ja lubię wciąż przemierzać te trasy palcami -<br />
zbieg cichej i słonecznej tak trudno zostawić<br />
<br />
w spokoju świętym, w cieniu. wsuwam dłoń pod włosy<br />
i szukam resztek ciepła za rogiem deszczowej.<br />
apaszki zapomniałam - wtedy, gdy przenosić<br />
chciałeś mnie przez kałuże. wiatru chłodny powiew<br />
odsłonił skrawek skóry wrażliwej za uchem<br />
i mocno tak przywarłeś, by krople osuszyć<br />
<br />
ustami. przejdę peron, żeby się upewnić<br />
że nie ma cię, gdy nocne pociągi odjadą<br />
(nie - już nie zapominam o apaszce zwiewnej<br />
co chroni białą szyję od palących śladów)<br />
na dworcowej jest koniec codziennej wędrówki<br />
semafor mrugnął okiem, tęsknoty w świat puścił<br />