w kniei zagubione,
razu pewnego
poszło w niewłaściwą stronę.
Gdzie niecny myśliwy łypał
nań lubieżnym okiem,
przez celownik z noktowizorem
i z obleśnym ślinotokiem.
Wstrętny prymityw
co o niecnej porze
szukał smacznych kąsków
w ojczystym outdoorze.
Zachcianki bydlaka
tak rozogniły,
że resztki rozumu
w hormonach pogrążyły.
Zaczął się skradać,
podchodząc znienacka,
niestety nie wiedział,
że to zasadzka.
Już leży na łopatkach
leśny casanova
w spazmach, które mu
paralizator zgotował.
Z tej to opowiastki
morał jest prosty,
przynęta uzbrojona,
to koniec żałosny.