ślizga się po nagich gałęziach
lśni w piórach szybujących ptaków
przemyka między pędzącymi samochodami
zatrzymuje się na ścianie
mojego domu
ja w nim.
zamykam oczy
jeszcze przez chwilę
refleksy migotają
przed powiekami
i pojawia się ciemność.
ta straszna pani, co przynosi śmierć.
pomijam ją...
zasypiam
z ulgą.
jutro będzie nowy dzień,
to wiem,
na pewno.