ślę dziś do Ciebie list ostatni.
Bez znaczka, bez koperty, bez pieczątki,
lecz za to z dokładnym adresem.
Przychodziłaś do mnie w każdą noc bezsenną,
skradając się po cichutku jak kochanka.
Ja poznałem każdy Twój ruch,
a Ty każdą mą myśl.
Pytania Ci ciągle zadawałem.
Czemu tak bardzo mnie pragnęłaś?
Albo, w imię którego wroga przyszłaś?
Albo, który z chóru przyjaciół Ci mnie polecił?
Ty i tak nie odpowiedziałaś,
za to żyletką me serce raniłaś
A świeżo co wyprana pościel,
znowu przesiąkała mymi łzami.
Gdy wstawałem o porannym świcie,
przepełniony radosnym hymnem ptactwa,
Ty znieczulicą, aż do szpiku przeszyta,
gasiłaś me ostatnie nadzieje.
Aż kolejnego dnia powszedniego,
w ciemne zakamarki strychu zaprowadziłaś.
I w tej jednej, krótkiej chwili,
pętle na mej szyi zacisnęłaś.
A Niebieski Król,
co w Tobie dostrzegł,
że cnotą Cię uczynił?
O, Samotności,
bądźże damą!
Boś na razie: morderczynią, klątwa, katem.
Z ostatnimi wyrazami,
Popiół Twojego Ognia.