w jednym roku
którego świadkiem wracający wiatr
ze wschodu
raz jeszcze uniosła się
łuna światła
nadzieja
poranną rosą usłane
różane łoże z baldachimem
cień pada jak mucha
odkrywa ślady walki
twoje prześcieradło płonie
wali się, moja panno
już nie wróci serce serc
to moje to kropla krwi
w twojej bezdennej studni
w twojej światłości
starannie okrytej
całą czernią całą
przynosisz mrok jak świecę
płoniesz cała i spalasz się
twoje węgle śmieją się
w pogardzie
odrazą się świecą
odwracasz się
czarne słońce błyszczy
w twoich palcach jak berło
u stóp hafty skrajane
czerwienią jarzą się kosmiczną
przestrzeń bez klucza
matryca otwiera się, zamyka
jak twoje z nogi na nogę
przekładanie wszystkiego
na jedną kartę
twój chaos ma 5 imion
usłyszałem któreś z nich
me uszy pożarła krew
wrzask, usta dymią
tysiąc beczek ropy
w kolejce po martwicę
głusi nie słyszą dymu
twoje usta wilcze
krzyczą milion białych much
na wojnę z ciemnością
miliony niewinnych
wysyłają dzieci na śmierć
po złote runo
karmi się krwią
roztacza dym i wszystko
zaświeci
jak gdyby znów
wybuchnęło Słońce