jak zimną stalą po dłoni
serca z każdym dniem
bardziej skamieniałe
skruszyć zło by ominęło
pokolenie tak wredne
nadchodzi cisza ciemna
zamyka oczy osusza łzy
wypatrzone źrenice nie widzą nędzy
człowiek zbłąkany bez litosny
wyczekuje lepszego jutra
bez zmartwień bez zahamowań
wyrzeka się człowieczeństwa
wyrzeka się brata siostry
żałosny bezlitosny
kona w zazdrości