kamienica obdarta ze złudzeń
przegniłe chyboczą się fundamenty
tyle czasu minęło, a w jej oknach wciąż ta historia tkwi popękana
czy pamiętasz jeszcze?
zapach zupy robionej przez babcię i głośno bawiące się dzieci
kołdra zwisająca lekko z balkonu, ktoś krzyknął, że w TV program fajny leci!
ryzykowny skok z betonowego śmietnika na trzepak
robienie dziur patykiem w roztopionym asfalcie
schodzenie do piwnicy, by sprawdzić, które z nas dalej w jej ciemności zajdzie
sąsiadka zrzucająca nam cukierki z okna
wielokrotne wbieganie na górę po kanapkę ze smalcem
minęła zaledwie chwila, a pozostał tam tylko ten duszny, szary dziedziniec z brakiem dostępu do światła
nikt już nie zrzuca cukierków
robiona ze smutkiem kanapka
ta kołdra też jakby cięższa...i mocno wyblakła
w oknach miny całkiem zgorzkniałe
krzyki słychać pełne frustracji
zapach dymu z papierosów, a zamiast zabawy wciąż awantura
na Krzyż zabita murami swoboda,
wymuszanie rytualnego dobra
a przecież to wciąż to samo miejsce
gdy przeszłość, jak ta stara rudera
przy jednym pochopnym ruchu
znów całkiem mnie sponiewiera
ja leżąc pod stertą tych wspomnień
zadławię się obrazami
i ujrzeć zapragnę słońce, gdziekolwiek nad tymi gruzami,
a wtedy jak koszmar mi się przypomni,
że w duszy mam tych ruin tysiące