Czy ty już nie widzisz
Że gaśniesz, że braki?
Mam dojrzeć
Splamić zeszyty własną
krwią, zanim wyblakły?
W oczy mej wybranki
wbić wzrok niewyżyty
Aż ulegną pod naporem
w noc dla dalszej krzywdy?
Na przedramionach znaki
Aż zamrą zsypy
i żadnej myśli
nie upuszczę
Tylko krzyki
tnąc spytam, jaki jestem?
Jaki ból, jakie kochanki
Rani nas w splot
umysł brzydki,
lecz wieloraki
Nie mieści bliskich
woli szczęście
wybiera!
puste tkanki
umiera samotnie
gnijąc od prawdy...