nad głowami tupotem nóg
dzieci pędzących jak dziki
w galopie szalony koń
po oblodzonej
zawieszonej pomiędzy zmysłami
bez barier linowej i chwiejnej
zasmużonej ni to chmurami ni to mgłą
od zachodu do świtu
szuraniem starczych nóg
stukotem kul kalekich
burzącej nocy dostojny cień co się w dzień
kładką smutku jawi cichą
bez tajemnic spóźnionych i widoków na przyszłość