Wszedł w postać, w zdanie
Jak bohater załagodził bez krzyku
Nazajutrz ugodził do szpiku.
Nie umiemy inaczej
Każde inne, takie same spotkanie
A sami płaczemy po cichu.
Bladł już...wyblakł nam obraz
Hucznie nazwaliśmy kochaniem
Prywatnym amfiteatrem
Staliśmy z tyłu głaszcząc talent
Jakby wszystko powstało ze spotkań
Pomijając fakt o trudnych początkach
Pani jest świadkiem że wyrwałem
Serce, dziś nie grzeje, ale spalę
Tak smutni od zarodka
Kopiemy groby z zapałem
Aż wymrze do samej krwi,czerwiec.
Własne miejsce od końca do środka
Bezmiaru cierpień, z zapałek...
Więcej i więcej, surową czerwień
Nazwaliśmy operą mydlaną,
lecz nas nie znają
To nie całość, lecz, bo też zabolało!