Nie masz odcięcia
Na poprzecinanych ścieżkach
Żywota u wrót uwielbienia
A ja uwielbiam aż po grób
gdy krzykniesz pierwsza
Wywołując hałas na promieniach
Słońca pobudzając kurz.
Tak mały, nieistotny
Tak wielka bez szczęścia
A wzrok nieprzytomny jak trup.
Zbyt mało wiary na choćby dotyk
Dusza mi pęka z bezmiaru piękna
Skóra zbyt miękka jak puch
Zbyt chłodna...dla odrzuconych
Życiowych dróg
Żebym chwycił za dłonie
i zrzucając ciężar, krzyknął
Jestem twój!