i słuchać ich wszystkich
Już zbyt wiele krzywdy
Zbyt krwawy strumień
Żeby żyć bez obawy.
Gdzie są te krany
Gdzie każde ,,trudne"
przelewa się w zyski
nawet w trumnie
gdy nie zdążą Cię ocalić!
Jesteś jak bańka mydlana
Do momentu gdy pękniesz!
W operach i oceanach
W teatrach i do obłędu
Na pustych ścianach
Gdzie czerwień
ma swój początek w sercu...
Jesteś całością
tylko nie dla mnie
Więcej widzę w zmianach
A Ty wciąż ranisz
Karmiąc życie jak kawą
Gorzką, parzącą
Zostawiając plamy znaczące
że nie warto, bo zbyt cierpkie
Życie na czarno tlące nonsens
Przez wytrwałość
aż na koniec....