słońcem i bielą przełamane resztki szarości
dotknięte rąbkami w błękicie”
przez chwilę jedna na drugiej
razem są jakby większe
która pod spodem a która na wierzchu?
a jednak maleją
czyżby więc jedna w drugiej?
gęstnieją bielą
ale która w której?
a może ...
przenikają siebie nawzajem
trzepotem motylich skrzydeł
językami łaskoczą wnętrza
ćwicząc marynarskie węzły
co tak naprawdę robią licznymi wypustkami
owiane mgłą tajemnicy bo chwilę po rozstaniu
na pozór takie same
jedna
jak balon dryfuje
w dotychczasowym kierunku
druga
się z lekka ociąga
przez co jak ogon długa
w przeciwnym podmuchu wiatru
rwie się rozwiewa
aż znika
pierwszej jakby przybywa
jej biel smuży się cieniem
stopniowo obniża loty
cień jawi się być
popielem
/tak kończą się chmurek zaloty/
za chwilę zmoczą nas deszczem