niż twoje spojrzenia
W nich i bez ciebie...
Jestem bez znaczenia
Nawet gdy warkną...
Pozbawisz odzwierciedlenie.
Czytałem Ci list przed lustrem
O tym, jak umieram
Manifestując pęknięte
Kryjąc skrawek kartką, serce
Martwy punkt, spojrzenie puste
Nie odbija dziś nieba!
Nie ma w nim matki i ojca
Chociaż to trudne!
Nie ma rodziny, wspólnego chleba
Tylko wyplute strzępki
z marnym jutrem
odbitego spojrzenia
wżartego na atom
w karty zapomnienia...
Patrzyłaś jak umieram
I nie widziałaś człowieka
Tylko stado i że nie warto
Pomagać, gdy jest potrzeba!
Spaliłem Ciebie z kartką
Twój portret z martwego drzewa
Bo niósł za mną grzechy
Tam gdzie wszędzie czarno
Z popiołem i węglem
,,Ja się nie zacząłem!"
Rzucając hardo, gdy cierpisz
,,Znów Cię nie wybiorę!"
Płonęły łzy tylko przez moment
Płonęły wierząc
że odrodzisz się
jak Feniks...a serce?
będzie moje!