Marnują potencjał i piękno
Łzy po awanturze
Szkodzą na lekkość
Dzieci biegną w puszczę
Słońca ciepło i wiatru
Zmienność daje nadzieję
Jeśli nie zwrócę światu
Tego, że wciąż istnieję!
Nie ratuj, zdepczą kolejne...
Widziałem go, jak szalał
Matce Ziemi, Ojcu Gromowładcy
Krzyczał! Nie ma nadziei
Oni wciąż słuchali
wciąż się miotał
w kary ciemności
Śmiertelni uciekli
Tylko On tak kochał!
Księżyc poświaty
przebijał przez skały
Nie potrafił zmienić
Serca i wiary!
Upadł, z nieprzytomności
Wewnątrz wciąż cierpi
W oddali, z bezsenności!