tuż obok nocy
na cóż okruchy w trawie rozbitego słońca
jedynie pustka
na cóż niezdobyte szczyty owiane białym puchem
w rozpostartej dłoni
na cóż widok rafy przyprawiającej o zawrót i bezdech
pragnącej stworzenia
na cóż mi wszystko gdy nie ma w zasięgu
kruchego jak konwalia
mocnego jak rzemień twojego łona o córo natury