z suchością w gardle
w niepewności w niepokoju
ze strachem na skórze
w cierpieniu narodzin
teraz
jesteśmy przy jednym stole
z ojcem co kocha i ochroni
z matką co karmiła małe kochane
drzewa rosną trawy kwitną
usycham jesienią
wczoraj kopałem ziemniaki
a mnie wykopali z pracy
dzieci kochane nie poddawajcie się
mniej smart-fonów internetu
więcej wiary mocno w życie
najlepiej wbiec
rozpychać się łokciami gdy niesiemy prawdę
nie poddać się na starcie
wiele jesteście warci
uczyłam was bo mnie ktoś nauczył
może sam przez baczną obserwację
nie ważne lecz
człowiekiem być dla człowieka
kim by nie był i robił cuda
kochać każdego szanować zieleń