trzymają się za ręce
i nagle jemu pęka serce
i leci drugiemu przez ręce
a morze
łez
gasi
to całe pogorzelisko
dymiące serca biją
dopóki są blisko
jak kaczeńce na łące
ptaki w gnieździe
karmiące się nawzajem
i tylko las dookoła
pośród chmur szumi
jakby je jadł
spragniony serca
łka w duszy wilka
do księżyca
który płonie
płonie
płonie
płonie w objęciach słońca
a noc i dzień jak zebra
w pasach cała na drodze
leży rozjechana
a wiersz o ostach
dopiero mi się marzy