patrzy w przód, w jego oczy
nad głową mały wóz, jemu ciężko
niczym kwiat tuż dyszla sani
tysiące mlecznych dróg
w kierunek serca przystani
na równinę ziemską z oddali
Widok bosych stóp, szarzejące
Dokądkolwiek lekki chód
zaniesie pąki kwitnące
jesteśmy sami wszędzie
a pocałunki obce