peron opustoszały
zmoczony zimnym światłem
wiatr porywa paragony
na ławce skulony ktoś
bez tożsamości
bez szans na ciepła herbatę
oddalam się w zamyśleniu
tłumaczę sobie że gdzieś jest błąd
zapalam papierosa na to mnie stać
wykończony dniem sporami
myślę co ma na myśli
bezdomny człowiek
przecież był dzieckiem
ma w tym samym miejscu pępek w brzuchu
może ktoś mu podpowiedział że nie był spłodzony
zimno na sama myśl że ludzie umierają
konta pełne pełne szkło
mroźne sumienia
twardsze niż skała
zasypiam lekko chory z obrazem ludzi bezdomnych