urodziłem się w tej rodzinie a miała być inna
szybkie samochody willa domek Mazury
wakacje morze plaża góry pełen wypas
Zakopane lub Bieszczady
obiad u mamy wspominamy czasy gdy komuniści
witała biała guma na kilka lat pasy
jestem tym kim być
nie powinienem być a jestem obok
co za karma nieświeży oddech
pędzę do przodu mam w sobie tyle pary
co wiary ona wypełnia kosmos
odlatuję w weekend
nie znajdziesz mnie na obiedzie u mamy
lecę w przyszłość zaprzeszłe czasy
żegnam szklanką gorzkiej herbaty
czas zapisany na szarych murach utrwala
słowa gdy upadałem nie sięgając bram
tarcza słoneczna na ustach zastygła ślina
nie trzymałem dla ciebie czasu mała
ćpałem uciekałem z domu dzieci małe płacz
ważną była zabawa
jestem tym kim być
nie powinienem być a jestem obok
co za karma nieświeży oddech
pędzę do przodu mam w sobie tyle pary
co wiary ona wypełnia kosmos
odlatuję w weekend
nie znajdziesz mnie na obiedzie u mamy