Suną po policzkach w cierpieniu
chcąc zabrać smutki
czy zgorszenia.
Kiedy nikt nie patrzy
przychodzą godzić nas z bólem.
Czasem powodują ulgę,
a czasem wstyd, bo to chwila słabości.
Spływają po twarzy w milczeniu
kiedy ogień w sercu z żalem się parzy
i ugasić nie może
bo za szerokie i głębokie ono jest.
Spływają wolno
jak spadające z drzew liście
tak po prostu, samotnie
drogą ku zapomnieniu...