na twardym posłaniu,
ile lat samotności,
wokół zimne ściany.
Merdam ogonem,
wypatruję spojrzenia,
uśmiecham się do człowieka,
może los mój odmieni.
Głaszcze sierść i pieści,
tak nam dobrze razem,
weźmie mnie ze sobą,
pokocha już na zawsze.
Odwraca się plecami,
patrzę tęsknie za nim,
odchodzi - znów zostaję sam
za kratami.