dźwięki wibracją po falach
drzwi otwarte chłodny spokój
pokój okrył magiczny pył
zgubiony sens w moim sercu
dreszczem deszcz po parapecie
zagląda do mnie przyjaciel
mówi do mnie zaczekaj
nie uciekaj
czasem czuję że nie istnieję
zamykam oczy odlatuję
nie odnajdując pośród światła
własnego szeptu głosu rozsądku