w budach wściekłe psy
pozdrawiając mówiłem cześć
podawałem dłoń
dotykając lodowatą
serce z echem w oddali
usłyszeć tętno poczuć zapach łez
usta nie pomieszczą słów
wypowiadane pełne nienawiści powalały
burzyły mosty a na morzu sztormy
marzenie umierały
z każdym krokiem naprzód
kochałem wolność to jak dzieckiem być małym
w sercu dojrzewają warstwy wartości
wolność świadoma żaden mur jej nie zabije
drut kolczasty to metal wygięty przez mało inteligentnych