ciszą po burzy leje na kartki
mógłbym pisać baśń z ulicy
lecz leżę zbyt oderwany
twarzą w kałuży własnych łez
wiatr poruszył tylko liście
i kroki w mroki, przyszłyście
jedna w polarze ze śniegu
kurtuazyjnie dotyka rękę
niedźwiedzicy błotnistej
trzecia bliższa drzewu
a ostatnia z deszczem
uciekła, zasmarkana
i wszystkie to kurwiki w oczach
miały i miały chęć
coś za coś mieć
a ja w kałużę tylko!
patrzyłem się...