tylko pan śmieć na klatce
tonie i stygnie z żarem
gasząc dzień na wycieraczce
okna otwarte, nie duszą go
oczka przetarte, nie zmuszą go
bądź co bądź, coś wciąż gaśnie!
i teraz jak na tarce to płótno
na skórze, nie że płacz
ma tysiące wyjaśnień
zawsze jest trudno, życie
jak ciało garścią brać
sprawdza archiwum
ma adres i wolny dzień
i nawet nie wie, że istnieje
że jest śmierć...
--------------------------------------
może to piękna pani
co nie odwiedza już nocą
morze i gwiazdy na przystani
wszystkim karmi mnie dłonią
i świat nie-wyblakły, niewybredny
wyciąga brandy i tańczy więc
ja do tańca bardzo chętny
twist, twist, twist i skręt!
miłosnym wieczorem
łączymy swe dłonie
i gasną światła jak płomień
ciepło, ciepło przemija gdzieś
wtedy jestem żałosny
ale gdzie koniec jest?
----------------------------------------------
może biec trzeba do końca
upadać na drodze życia
chwytając promyki słońca
ostatnie spojrzeniem i...
nie oddychać więcej dziś
jak samotna postać
u podnóża twoich drzwi...