odstawić i w kąt posłać;
niechciane dziecko,
darem i przekleństwo
prawdy słowem malować
zamawiam pizzę białym,
do ludzi mówię czarnym
a jestem w tym taki szary,
nie przez okulary
widzę inne barwy i świat,
każdy może pęknąć;
jestem w tym sam!
koloruję codzienność
już bez was...
stworzyli mi czas na zmiany,
jednym ,,nie" ,sypią się rozdziały:
czy to ważne, ten trzepot,
czy ważny, gdy brak mi
bo pali się przeszłość,
chodź, zabraknie ci jej,
rozdarty, wszystko ci jedno
choć jestem i słyszę
widząc obce piękno
wasz styl bycia wspólny
i wnętrza rozwarte, usta
złe dobory, by skłócić
tuszem zakryć prawdę,
gdy miłość już pusta,
nic nie jest warte,
odchodzę od ludzi...
uważać te słowa
za ostatni wyraz istoty,
jak igłą dla zdrowia
którą syci obcy dotyk,
zła, nie byłaś gotowa,
tak myślę każdej nocy...