bijąc u klatki mej duszy,
ludzie nawet okna jak oczy
dłońmi dla wygody, zamknęli.
i o posadzkę rąbnięty
padał drętwy deszcz,
gdy lałaś na mnie smutki.
Pani z trzeciego
obojętnie papierosa...
i wszędzie zadymione,
nasze słowa trują nas,
wtedy chciałem bardzo
ale lepiej spalić świat...
i niech się patrzą
gapie z naprzeciwka,
tam prawdy nie słychać.
niech mnie parzą,
tak pełna dziś ulica
po ostatnich krzykach.
i niech mnie piorun jasny,
jak strzała amora, strzeli,
nikt nie będzie wiedział
w którym miejscu,
co łączyło, zaczęło dzielić.