siebie dźwigam
szyty grubą nicią
zamiera zwykle nocą
zapadam w ślepą ciszę
oddycham delikatnie
szepcząc wyznaję grzechy
odbijają się od ścian
pustym echem
na bramach czas
zatarł graffiti
lumpy umierają
narodzą się nowi
pod szyldem
za bieżącą modą
wyciągam wnioski
dobrze bywa krążyć łąką
zapomnieć o wszelkich troskach
człowiek powinien odejść
z przekazem
zostawić ślad