milczałem z nią
burza z zachodu
kłóciłem się wciąż
rozmowa ciekawa
zamieniony w kamień
padał deszcz wyłem do Księżyca
szare życie
dotykałem sinych warg
papieros
pragnąłem spłonąć z nim
ciemność rozproszona
ciepłym płomieniem
Słońca wschód
moja gwiazda zachodziła
dumny byłem w niej
wieje wiatr rozłąki
jej jeszcze nie ma
a miała być