Z kryształem w głowie i szmatą na ramieniu,
Co mądrości w księgach nie szukasz,
A w najzwyklejszym odnajdujesz kamieniu.
Szepnij do wiatru świadomości,
Niech zatrzęsie liśćmi mego ducha
I rozwieje wszystko co dotąd
Tak lekko trafiało do ucha.
Niech kurz kłamstwa osiądzie
Na tej korzennej cytadeli,
Na kłódkę liter zamkniętej,
Uwikłanej paragrafem topieli.
I otworzę ołtarzom wrota,
Kozioł tutaj mnie zastanie,
Nim symbolami pluć pocznie,
Zadam wtedy jemu pytanie:
Kim jest?
Jak nie pustką między cząsteczkami...
Kim?
Jeśli nie długiej ewolucji epokami...
No kim?
Jeżeli nie marnymi świata strzępkami...
Pentagram krzyży mi rysujesz,
Sam już nie wiesz, czy jesteś sobą!
Stań się więc mną pasterzu,
Jak ja już dawno stałem się Tobą.
Kai 2014 r.