na pierwszy spacer się wybrałam brzegiem lasu ubitą piaskową ścieżkom do trasy pieszo -rowerowej się kierowałam ,po drodze z wysokości morze podziwiałam
jak zburzoną grzywą bije z otwartego pyska pianę wypluwa i na brzegu zostawia .
Nagle w oddali łódź przewróconą ujrzałam gdy się głębiej wpatrywałam dwóch kajakarzy z wiosłami ujrzałam.
Przestraszona nadchodzących kuracjuszy zaczepiłam o odkryciu informowałam i pokazywałam .
Ci się pobłażliwie spojrzeli i na pytanie odpowiedzieli.
-_Po tym właśnie poznajemy że się turnusy zmieniają gdyż nowo przybyli w panikę wpadają.
Gdyby się coś złego działo statki i ślizgacze spokojnie obok
by nie przepływały i nieszczęśników z opresji uratowali.
Tak uspokojona piaszczystym zejściem przez plażę
do Bałtyku zmierzałam i przy brzegu dalszą wędrówkę kontynuowałam w dali robotników widziałam którzy długie ,
ciężkie ,drewniane bale wbijali i brzeg morski zabezpieczali.
Wzburzone wody morskie plażę częściowo zabierały
i bardzo zmniejszały.Tak spacerowałam i w stronę
latarni morskiej i falochronu betonowego się kierowałam.
Olbrzymie głazy przed nim leżały i zabezpieczały.
A przed nim budka z lodami również na wielkich kamieniach
stała i przejście drewniane na drugą stronę miała tam na falochronie stanęłam ,po drugiej stronie
identyczny oba falochrony latarniami morskimi zakończone
wpływ do portu otwierały.
Za drugim falochronem schrony wojenne dawną przeszłość opowiadały.Na początku przed portem Syrenka z łososiem w ręku na marynarzy czekała
i prawą ręką ich witała.