martwe niebyty dukają
nad karmą dla chłodu;
,,stać nad rozlaną plamą
ale nie być, niepokój"
I wtem niby gwiazdą
nic nie poruszyło
bezmiaru mroku.
I ruch lekki, niby byt
męczy się próżnią
czy brakiem miłości?
Spokój.Trzeba żyć.
Trzy piękne panny
odwiedzają mnie nocami
ku niewiedzy jej i mojej
My, wciąż jesteśmy sami.
Zatem wielkie słowa
czynią wersy w głowie
by zburzyć mury wyobraźni
aż wyjdzie nie-człowiek?
Ruiny widzę, piękne podwaliny
jesteśmy ranni jak każdy
czy tacy się rodzimy
Rozum.
Sześć pragnień, sześciu przyjaciół
w jednej układance jak na zabój;
trzeba przeto sześciu planet
gdzie w każdej węglem wypalić
na istocie, w istocie- Ratuj!
,,trochę więcej niż osiemnaście..."
Dymy z kominów na szyi
powyginane palce z modlitwy,
postać w kominiarce, widzi!
A szczęście? twór bojaźliwy
strach jej dni liczyć, bo wielkie
niczym Ziemia,Świat!
Pęknięte Serce.
(i tu: sił mi brak)
Dziewięć odległych
kamieniem o kamień esencji
orbitujących odłogiem
tlących własne życia
choć nic nie oddycha
proszą o małe przerwy
gdy byliśmy dziećmi
zamiast wczoraj jest dzisiaj...
Moje łzy są niczym
Gromady Motyli.