jak listki i jeden miłosny
pod siwą znajomością
bogactwo dawnej wiosny
tam po gęstej trawie
co chłód i żałość wyciąga
biegły dzieci papilarne
na wietrze po wrzawie
do słońca
i rosa wyłkana i patrzeć
jak nikną już w oczach
co sprawi by na zawsze
trwało gorące bez końca
a one w łezki małej odbiciu
pogody niepokojów
ze źrenicznych worków
co nie gniją w życiu
miały latawce
puszczały po cichu.