z morzem pożegnać się chciałam .
Sto metrów od budynku sanatoryjnego
przejście metalowe olbrzymie stało
i kuracjuszy do zejścia na plażę zapraszało.
Przy schodach Pogotowie ,Policja stała
przez lornetki w głąb morza spoglądała.
Zapytałam -co się wydarzyło
gdyż nowości na tafli morskiej nie widziałam .
Świeżo przybyła na rozszalałym Bałtyku
łódź przewróconą pokazywała która wszystkim
nowo przybyłym krew w żyłach mroziła,
gęsią skórką robiła i włos na głowie jeżyła.
Z portu ślizgacze przybyły łódź okrążały
i po jej spenetrowaniu do portu powracały.
W popołudniowych godzinach
jeszcze raz ze szlaku turystycznego
w głąb wód spojrzałam .
Morze się wyciszyło ,uspokoiło tylko
ta niby - łódź wciąż tam była.
Ptaki morskie na niej siedziały
i odpoczywały.