bosymi nogami mijałaś uschnięte kikuty gałęzi
gdy w rękach trzymałaś dwu lutnie i fletnie to w zojdach promieniał kłąb przędzy
pod białą zwiewną sukienką
niczym z baranka kołderką
w patelni skwierczy słonina
na jaja się pręży
opodal bryka malina
czeka księżnej Aliny
tej co nie nosi uprzęży
na polu
woli swawole