oczami po zalewie miastowym.
Huczą drzewa, że bez przyczyny
bo były zielone przed zmrokiem
a spojrzeniem łaknącym światła
nie objął ich, nigdy.
Właściwie już nie pamięta
kto był stwórcą blasku na zenicie.
Kto dzień nocą wskrzesza
i błysk pchnął w jego źrenice.
Ale świecą mu oczy z czułości
gdy napełnia akweny po kniejach
gorzkimi łzami z przeszłości
a wokół same zwierzęta.
Pokochał jak człowiek i zapomniał
o twardej ziemi i dawnej ściółce.
O życiu, co wrasta od środka
aż staje się czarne i smutne.
On snuje się w cieniu
choć pewnie jest ci znajomy.
Ma serce znaczone na kamieniu
daleko w lesie, jego imię
Zostawiony.