uciekło razem ze mną dwadzieścia parę lat
czas maluje obrazy na twarzy
znacząc każdą zmarszczkę
w bruzdach dłoni zapisany ślad
udręką wędrówka szukam miejsca
cyganeria to ja
nocleg w wozie Drzymały
wygnaniec wróżący z gwiazd
i ze wszystkiego co magiczne
nieosiągalny horyzont ciągle oddala się
nie mam sił toczyć gówniany los na sam szczyt
raz tutaj raz tam znam ludzi poznałem ich
intencje różnią się zależy co czują
gdy widzą mnie witaj się bądź też nie
wychodząc nie domknąłem drzwi
matka nie zamykała ich czekała mnie
wracam po latach do gniazda
przekraczam próg w ramionach matki ciepło
zapach chleba spokój domu
zamykam drzwi tata śpi